Michał Nozicka. Na co dzień odpowiada za kampanie marketingowe w Twisto, ale na czas wakacji ma zupełnie inne plany. Wraz z grupą przyjaciół weźmie udział w nietypowym wyścigu Gumbalkan. Zasady są proste - należy przejechać autem trasę z Czech do Banatu w Rumunii w 7 dni. Żeby nie było tak łatwo, należy to zrobić pojazdem, który jest wart mniej niż 5 tys. zł.
Dlaczego postanowiłeś wziąć udział w wyścigu?
W ostatnich miesiącach razem ze znajomymi poznaliśmy mnóstwo osób, które brały udział w poprzednich edycjach wyścigu - ich opowieści z trasy spowodowały, że sami zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie zgłosić się do kolejnej. Decyzja zapadła szybko, tym bardziej, że cała nasza trójka lubi podróżować i siedzieć za kierownicą.
I właściwie był to jedyny aspekt motoryzacji, z którym mieliśmy styczność. Serwisowanie starego grata jest więc dla nas pewnego rodzaju wyzwaniem, ale też pretekstem, aby dowiedzieć się czegoś więcej o samochodach.
A kto będzie prowadził samochód?
Pierwszy w kolejce jestem ja, później kolejno zmienią mnie kompani podróży - Andrzej i Janek.
Powiesz coś więcej o wyścigu Gumbalkan?
Gumbalkan to dosyć popularny wyścig na orientację w terenie, który rozpoczyna się w Czechach. Cała zabawa polega na tym, że na starcie otrzymujemy od organizatorów listę 50 miejsc, które musimy “odhaczyć” w czasie naszej podróży, a finalnie dotrzeć do mety, czyli Banatu w Rumunii. A wszystko to w 7 dni.
Przewidujesz jakieś problemy na trasie?
Myślę, że na pewno będzie ich wiele - w końcu jedziemy naprawdę starym samochodem, który nie jest w zbyt dobrej kondycji. Będziemy poruszać się Audi z 1988 roku, czyli naszym równolatkiem. Jednym z wymogów wyścigu jest jazda autem, które nie jest warte więcej niż 5 tys. zł, dlatego w zeszłym roku nabyliśmy je za niecałe 2 tys. zł i przez ostatni rok staraliśmy się przygotować do trasy. Ale nadal jest wiele elementów, które mogą zepsuć się na drodzę - samochód pierwotnie przeznaczony był do sprzedaży na części… wyobraź więc sobie jego stan.
A jak długo naprawialiście auto i ile Was to kosztowało?
O kosztach można mówić naprawdę długo… (śmiech). Pierwszy koszt to samochód, czyli ok. 2 tys. zł. Później dokupiliśmy m.in. komplet opon terenowych, nowe podwozie, światła. Aby kontrolować wydatki prowadzimy budżet. Na razie na wszystkie materiały i naprawy wydaliśmy prawie 15 tys. zł. Do tej pory nie udało nam się jednak zajrzeć do silnika. I właśnie to może okazać się problemem.
Czego nauczyłeś się naprawiając samochód?
Na pewno googlowania (śmiech). Żartuję. Myślę, że nauczyliśmy się naprawdę wielu rzeczy technicznych, na przykład jak wymienić hamulce czy zamontować nowe podwozie. Ale to była też dobra lekcja pokory, cierpliwości i pracy zespołowej.
I tych wszystkich technicznych rzeczy nauczyliście się z Google i YouTube?
Największą pomocą dla nas było ściągnięcie instrukcji obsługi samochodów Audi, która ma ponad 800 stron. Przyjęliśmy taką metodę: jeżeli coś pójdzie nie tak podczas jazdy i pojawi się problem, to tak jak profesjonalni piloci, sprawdzimy wszystko w tej instrukcji i będziemy wiedzieli co robić.
A zatem stan auta nadal pozostawia wiele do życzenia...
Przy niskich obrotach auto nie sprawuje się dobrze, ale cały silnik jakoś dziwnie wibruje przy ich zwiększaniu. Wciąż nie odkryliśmy jednak, na czym dokładnie polega problem. Cóż, na pewno będzie ciekawie.
Jak długa jest podróż?
Do przejechania mamy około 6,5 tysiąca kilometrów.
Organizowaliście jakieś jazdy próbne?
Od momentu zakupu przejechaliśmy około 1,5 tysiąca kilometra, więc to możemy nazwać testami samochodu.
Kto wygra ten wyścig gratów?
Największymi zwycięzcami będą osoby, które ukończą wyścig. Mottem wydarzenia brzmi: kto pierwszy przybędzie do mety, ten przegrywa! To nie jest pogoń - w tym przypadku liczy się walka z awariami auta i radość z podróży. Czuję, że nie “wygramy”.
Jakie tereny będziecie przemierzać?
Przede wszystkim będziemy jechać po górskich terenach. Jednym z najciekawszych punktów kontrolnych będzie Lunik IX, czyli romskie osiedle położone w Koszycach. To będzie ogromne przeżycie.
Czy macie jakąś strategię?
Naszą strategią jest poznanie innych załóg, z którymi moglibyśmy jeździć w większych zespołach. Chcemy mieć na kim polegać w razie problemów z autem - to o wiele lepsze rozwiązanie niż samotne utknięcie w górach.
Gdzie będziecie spać?
Na Słowacji, prawdopodobnie na kempingu, a potem w Rumunii przy samochodzie. Zabieramy ze sobą namiot. Nie sądzę, żebyśmy wszyscy trzej zmieścili się w samochodzie.
Czy macie plan B, jeśli coś nie wypali?
Cóż, nie mamy go. Mamy tylko ubezpieczenie na holowanie z całej Europy.
A potem będziesz musiał wrócić tym samochodem, czy zostawisz go dla miejscowych na mecie? To znaczy, w Banacie w Rumunii?
Nie ma mowy. Samochód to nasza pamiątka. Chcemy zwiedzić nim jeszcze wiele miejsc. Należymy nawet do fanklubu Audi 80. Ten samochód ma styl i klimat. Kiedy do niego wsiądziesz, poczujesz lata 90.
Jak Twisto pomoże Ci w Twojej podróży?
Do tej pory wszystkie moje koszty pokrywałem z Twisto, a potem dzieliłem wydatki z przyjaciółmi korzystając z funkcji Split. Dzięki temu mogliśmy łatwo podzielić koszty, co było naprawdę wygodne. Podczas podróży, tam gdzie będzie to możliwe, będziemy płacić kartą Twisto, by zaoszczędzić na kursie wymiany walut.
Trzymamy kciuki za dojechanie do mety!
Śledź podróż Michała na Instagramie.